środa, 27 lutego 2013

Trylogia husycka – Andrzej Sapkowski

Andrzej Sapkowski
Narrenturm, Boży wojownicy, Lux Perpetua
SuperNowa, 2002-2006

Rok 2013 jest u mnie rokiem powtórek. Od jakiegoś już czasu nosiłam się z zamiarem odświeżenia sobie Trylogii husyckiej, chyba od chwili, gdy po raz kolejny wchłonęłam cykl o Wiedźminie i dostrzegłam w nim o wiele więcej niż przy pierwszym i drugim czytaniu – to reguła, że każde kolejne spotkanie z dobrą książką obfituje w nowo dostrzeżone myśli i pozwala docenić to, co głębiej schowane. Również trylogia o Reynevanie nie zawiodła mnie pod tym względem.
Rzecz dzieje się podczas wojen husyckich, na Śląsku rządzonym przez wielu książąt z linii piastowskiej i w Czechach, gdzie ścierają się zwolennicy i przeciwnicy nowego rozumienia słowa bożego, w latach dwudziestych XV wieku. Czas akcji zbliżony jest do powieści Korkozowicza z cyklu o Czarnym, ale jakże inaczej pokazany. Nie ma tu idealnych bohaterów, nie ma idealnych akcji – nie wszystko się udaje, jak było zaplanowane, a główne postacie często muszą się salwować ucieczką (może nawet zbyt często, co przejada się nieco, zwłaszcza w trzeciej części). Bohaterowie są prawdziwi, z krwi i kości, odmalowani z całym dobrodziejstwem inwentarza i we wszystkich odcieniach, a opisy historycznej rzeczywistości i miejsc, po których przemieszczają się tabuny postaci wszelakich, realnych i wymyślonych przez autora, są tak sugestywne, że aż czujemy zapachy, nie zawsze piękne, i słyszymy odgłosy życia, bywa że bolesne, jak wrzaski torturowanych czy skwierczenie palonych heretyków – cały naturalizm w konwencji średniowiecza.


Więcej na blogu.

wtorek, 26 lutego 2013

"Muzyka fal" Sara MacDonald

 




Autor: Sara MacDonald
Tytuł: Muzyka fal
Wydawnictwo: MUZA SA, 2005
Ilość stron: 504


Czy kłamstwo wypowiedziane w dobrej wierze można usprawiedliwić? Kłamstwo jest niczym innym jak tylko oszukiwaniem innych, a nawet samego siebie. Może ono więc być czymś dobrym? Czy świadomość, że własna egzystencja, jak i całej rodziny zbudowana jest na fałszywych fundamentach może pozwolić spokojnie spać, a potem rano budzić się z uśmiechem na twarzy i z radością patrzeć w przyszłość? A co jeśli prawda, na dodatek bardzo bolesna, wyjdzie na jaw? W przypadku losów Marthy i Freda odpowiedzi na te wszystkie pytania i wątpliwości nie mogą być jednoznaczne.

Małżeństwo Marthy i Freda jest niezwykle szczęśliwe i udane. Nie ma wątpliwości, że tych dwoje ludzi, którzy są ze sobą już kilkadziesiąt lat, bardzo się kochają. Niestety, w ich życie wkrada się coś, co burzy porządek każdego dnia. To choroba Marthy, która pustoszy umysł i pamięć kobiety. Alzheimer. Fred czuje się tak, jakby tracił miłość swojego życia - nie cieleśnie, lecz duchowo, i nie może się z tym faktem pogodzić.
"Jej piękna twarz jest pusta, nie pozostało w niej nic z ich wspólnego życia. I to właśnie jest najgorsze ze wszystkiego, co zesłał mi los".  
Lecz uczucie Freda do Marthy się nie zmienia. Całe ich wspólne życie, z zewnątrz spokojne i szczęśliwe, podszyte jest jednak wielkim cierpieniem i bólem. Marthę co noc dręczą koszmary związane z tym, co przeżyła w czasie drugiej wojny światowej. Fred jest świadom okrucieństwa, którego doznała jego żona, dlatego stara się ją wspierać, pocieszać, być filarem dla jej poczucia bezpieczeństwa. Nieprzypadkowo po wojnie wybudowali sobie dom w Kornwalii - miejscu, które kojarzy się przede wszystkim ze spokojem. Sielski krajobraz sprzyja próbom odzyskania równowagi duchowej.
Kornwalia
 
Język powieści nie jest wyszukany, poetycki. Jest prosty, ale nie nudny. W jednym przypadku jednak jest niezwykle plastyczny. Fragmenty dotyczące opisu kornwalijskiego krajobrazu sprawiły, że w mojej wyobraźni zespoliły się one w piękny, namalowany przez uzdolnionego artystę obraz. To jeden z mocniejszych punktów tej powieści. 

Pewnego dnia Lucy - wnuczka Marthy i Freda,  która z pełnym oddaniem zajmuje się swoimi dziadkami, przypadkiem odkrywa rodzinną tajemnicę. Niepozorny dokument skrzętnie schowany w starym kufrze na strychu domu, wywraca do góry nogami jej świat. I nie tylko jej. Powodowana ciekawością poznaje coraz to nowe, wstrząsające fakty z życia swojej rodziny.  

W powieści tej obok drugiej wojny światowej pojawia się wątek współczesnej wojny. Chłopak Lucy, Tristan, zostaje wysłany do Kosowa. To czego tam doświadcza, okrucieństwo, które towarzyszy mu każdego dnia i świadomość, że w każdej chwili może zginąć, na zawsze już zmienia jego życie. Zestawienie wątków obu wojen nie jest przypadkowe. Świat nieustannie pędzi na przód, nasza cywilizacja się rozwija, ale jest coś, co od początków istnienia człowieka aż po dzień dzisiejszy pozostaje niezmienne - nienawiść. Do innego człowieka, do sąsiada, do ludzi, którzy w jakiś sposób różnią się od pozostałych. Nietolerancja wobec innych narodów, ras czy też wyznawców odmiennych religii nie jest nam obca. Czy jest szansa na to, że kiedyś się to zmieni?   
Przywołana w powieści postać bezwzględnego nazisty jest dowodem na to, że zło tkwiące w człowieku, nie zależy tylko od jego charakteru. Wiele czynników składa się na rozwój i kształtowanie młodego umysłu. Nie można jednoznacznie stwierdzić, że podczas wojny był antysemitą. Jego poglądy tkwiły gdzieś pomiędzy tolerancją a nienawiścią. Wahały się raz w jedną, raz w drugą stronę. Jako małe dziecko przyjaźnił się z Żydówką i do końca życia o niej nie zapomniał. Tolerancji uczył go ojciec. Odwrotną postawę reprezentowała natomiast jego matka, antysemitka, niezwykle dumna z postawy syna, który z nieskrywanym uwielbieniem nosił na sobie mundur reprezentanta Hitlerjugend. Nazistowska propaganda również odpowiednio wpłynęła na tego młodego człowieka. Pastwiąc się nad żydowskim staruszkiem, odczuwał swego rodzaju satysfakcję, lecz za chwilę kryjąc się za drzewem, wymiotował z obrzydzenia do samego siebie. Człowiek ten, będący już u schyłku życia, robi rachunek sumienia. Do jakich wniosków dojdzie?

Choć fabułą "Muzyki fal" rządzi, niestety, w znacznym stopniu przewidywalność, nie zmienia to jednak faktu, że powieść ta jest poruszającą do głębi opowieścią o cierpieniu, strachu, bólu, wstrząsających doświadczeniach wojennych, rozpaczy po stracie najbliższych, ale także o niosącej nadzieję miłości, szczęściu i postanowieniu, by liczył się każdy dzień, który został nam ofiarowany przez los.
"Martha potrafiła nadać zwyczajności magiczny urok. Dla niej liczył się każdy dzień. Był darem." 

Moja ocena: 5,5/6

Kornwalia

poniedziałek, 25 lutego 2013

Król Agis i ostatnie lata wolnej Sparty

Halina Rudnicka
Król Agis
LSW, 1965
„Sparta. Dumna, niepokonana, której nigdy nie dotknęła stopa najeźdźcy. Sparta, w której nic się nie zmieniło od czasu pierwszej olimpiady do co dopiero minionej, sto trzydziestej trzeciej. Niezmienny, tajemniczy kraj o najlepszym ustroju. Tylko wybrańcy spośród obcokrajowców mogli przekroczyć jego granice, tylko najlepsi spośród nich mogli się tam osiedlić. Sparta – zazdrość i duma innych państw greckich.” (s. 41)
Po śmierci ojca w królewską biel zostaje przybrany Agis, młodzieniec prawy i prostolinijny, szlachetny i sprawiedliwy, o poglądach niemalże chrystusowych, nie przystający do swych czasów. Jako jeden z dwóch królów, obok Leonidasa, ma rządzić Spartą, wspomagany przez pięciu eforów i Radę Starszych, geruzję. Jak wielu młodych władców, Agis pragnie poprawić dolę swoich poddanych przez daleko idące reformy społeczne, wprowadzając w życie dawne, praktycznie wymarłe już prawa, głoszone niegdyś przez Likurga, postać niemal zapomnianą; „Aby nie było skrajnej nędzy i przesadnego luksusu. Chcę, aby Sparta znów była silna. A siła Sparty – to dobrobyt wszystkich jej obywateli.” (s. 265). Problem w tym, że te dawne prawa godzą w nieliczną warstwę najbogatszych obywateli Sparty, w założeniu pozbawiając ich dużej części dóbr, ziemi i majątku. Głównym antagonistą Agisa jest oczywiście Leonidas, natomiast jego zamierzeniom sprzyjają matka, babka i nieliczni przyjaciele. Naiwny idealista ma jednak niewielkie szanse na wygraną, przyjdzie mu ugiąć się pod naciskiem silniejszych – tyle przekazuje nam historia Sparty. Jednak jego myśl nie zginie, znajdzie się ktoś gotowy podjąć ideę reform. Czy jednak nie będzie za późno na ratunek?


Więcej na blogu.

sobota, 23 lutego 2013

Trzy córki króla

Natalia Rolleczek
Trzy córki króla
Nasza Księgarnia, 1987

Okres budowania potęgi Rzymu jest bardzo ciekawy i inspirujący dla pisarzy tworzących powieści historyczne. Nie oparła się mu i Natalia Rolleczek umieszczając akcję trzech swoich powieści w II i I wieku p.n.e. Jedną z nich, osadzoną w czasach chronologicznie najwcześniejszych, są Trzy córki króla, trzytomowa powieść o wojnie Antiocha III Wielkiego z Rzymem, oglądana oczami spadkobierców kultury helleńskiej.
Na przełomie III i II wieku p.n.e. wzrasta znaczenie Rzeczypospolitej Rzymskiej, rządzonej przez senat i obieralnych konsulów. To czas wielkich bitew i wodzów, którzy zmienili taktykę walki, na trwałe wchodząc do historii starożytnej, czas Hannibala, który, pokonany pod Zamą, musi uciec z rodzinnej Kartaginy i poszukać sobie gdzieś miejsca do przygotowania zemsty na Rzymianach, i czas Scypiona Afrykańskiego, jego pogromcy. Wojownicy z Italii rozszerzają swoje strefy wpływów pochłaniając kolejne kraje sposobami zarówno pokojowymi, jak i zbrojnie. W latach 90-tych II w. p.n.e. przyszła też pora na Helladę, której ludy jeszcze nie wiedzą, że stracą suwerenność na kilka wieków, jeszcze łudzą się, że uda im się wyzwolić, pokonać rzymskie legiony, odbić utracone tereny – z nadzieją stają do walki, szukając pomocy zbrojnej w Azji.


Więcej na blogu.

piątek, 22 lutego 2013

Daniel P. Brown - Piękna bestia

Tytuł: Piękna bestia. Zbrodnie SS - Aufseherin Irmy Grese.
Autor: Daniel Patrick Brown

Irma Ilse Ida Grese, urodzona w 1923r. w Wrechen w Maklemburgi, stracona została 13 grudnia 1945 r. w sławnym procesie Bergen - Belsen*.
Dorastała w zwyczajnej niemieckiej rodzinie. Jej ojciec był mleczarzem, matka popełniła samobójstwo, gdy jej dzieci były małe.
Irma w wieku 14 lat opuściła dom rodzinny i udała się w drogę, która doprowadziła ją do roli członkini personelu pomocniczego SS, a w konsekwencji do stanowiska SS - Aufseherin w niemieckich obozach koncentracyjnych - Auschwitz - Birkenau (gdzie m. in. uczestniczyła w medycznych eksperymentach Josefa Mengele), Ravensbruck oraz Bergen - Belsen.
W historii wpisała się jako niezwykle okrutna i bezwzględna nadzorczyni obozów kobiecych, która biła więźniarki, które śmiertelnie bały się jej i jej psa. Ocalałe więźniarki w procesie twierdziły, że ta piękna, delikatna i młodziutka kobieta bez mrugnięcia okiem na śmierć w komorach gazowych wysłała tysiące istnień ludzkich.
W książce znalazły się listy 9autor nie potwierdza ich autentyczności), jakie Irma wysyłała do rodziny: do sióstr, do ojca i macochy. W listach tych nie przejawiała skruchy, nie przyznawała się do wyrzutów sumienia.Wydaje się nie być świadoma tego, że świat okrzyknął ją mianem jednej z największych nazistowskich zbrodniarek.
Na procesie przybiera postawę dumnej Niemki, która tak naprawdę nie rozumie skąd się tam wzięła i dlaczego. Proces załamania przeżyła przy orzeczeniu wyroku śmierci, przyszedł moment,  gdy zaczęła spazmatycznie szlochać.
Książka porusza bardzo ciężką tematykę okrucieństwa w niemieckich obozach zagłady. Porusza tematykę zapatrzenia tysięcy młodych Niemów w ideę nazizmu, odrzucenie przez nich ludzkich odruchów, które zastąpione zostały niewyobrażalnym i niewytłumaczalnym okrucieństwem.
"Ludzie ludziom zgotowali ten los" - te słowa Zofii Nałkowskiej zawsze będą wprawiały mnie w zdumienie.
Podobało mi się bezstronne podejście autora, który nie oskarżał za wszelką cenę swojej bohaterki, ale także nie próbował jej na siłę bronić jej i tłumaczyć. Wydaje mi się, że pomysł na przedstawienie tego, że zbrodniarzami w tamtym czasie nie byli wyłącznie mężczyźni, okazał się udany.

* Przedstawione fakty dotyczące Irmy Grese zaczerpnęłam z Wikipedii.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Anonyma- Kobieta w Berlinie (zapiski z 1945 roku)

Anonyma- Kobieta w Berlinie
zapiski z 1945 roku
Przełożyła Barbara Tarnas
Wydawnictwo Świat Książki
Warszawa 2009
200 stron
"Kobieta w Berlinie" to autentyczny pamiętnik trzydziestoletniej Niemki pisany od 20 kwietnia do 22 czerwca 1945 roku, a więc w okresie, kiedy wojska Rosyjskie opanowywały Berlin. Autorka opisuje chwile grozy spędzone w piwnicy podczas nalotów, głód, brak prądu, wody i strach przed gwałtami i zemstą ze strony rosyjskich żołnierzy. Autorka z niezwykłą szczerością relacjonuje niemal "na żywo" wszystkie wydarzenia tej wojny, tak specyficznej, bo oto Niemcy, dotąd przekonani o własnej sile i przewadze, zostają pokonani a rosyjskie wojska zajmują Berlin. 

Od początku wiedziałam, że trudno mi będzie ocenić tę książkę. Pod względem językowym jest poprawna, nie rażą żadne błędy, brak też jakichkolwiek stylistycznych wpadek. Pamiętnik czyta się jednym tchem, dzięki temu, że autorka obdarzona jest lekkim piórem. Jedyne zastrzeżenie jakie mam, dotyczy braku tłumaczeń obcojęzycznych zdań. O ile z rosyjskim nie mam problemu, o tyle brak przekładu z francuskiego nieco mi przeszkadzał. Tyle o formie...

środa, 13 lutego 2013

Żar: Oddech Afryki – Dariusz Rosiak

Dariusz Rosiak
Żar: Oddech Afryki
Otwarte, 2010
(ebook z Woblinka)

Dariusz Rosiak zagląda na chwilę do wielu krajów, poznaje ludzi, historię, zwyczaje. We wszystkich miejscach, do jakich trafia, odzywają się echa kolonializmu, o którym sami Afrykańczycy woleliby już zapomnieć, widać ślady dawnej historii, dominacji najeźdźców, rasizmu, apartheidu, degradacji kultury, niewolnictwa, chociaż to ostatnie nie jest domeną tylko białych. Jednak to kraje europejskich kolonizatorów uważane są wciąż za przyczynę współczesnej biedy: „Zawsze za nędzę Afryki odpowiada Zachód. Tak samo zresztą jak za marzenia Afrykanów o lepszym życiu.” i „U nas notorycznie myli się przyczyny ze skutkami. Godzinami potrafimy debatować na temat tragicznych konsekwencji kolonializmu. Uwielbiamy grę w szukanie winnych naszego niedorozwoju w każdej dziedzinie. I nie rozumiemy, że w ten sposób oddajemy własny los w cudze ręce. A przecież tylko my sami, biorąc odpowiedzialność za siebie, możemy zmienić życie w tym kraju.”.
     Afryka jest kontynentem, na którym ciągle kształtuje się układ polityczny. Od kilkudziesięciu lat w wolnych od kolonializmu krajach afrykańskich toczą się wojny na tle rasowym, religijnym, plemiennym. W konfliktach zbrojnych, małych i dużych wojnach, straciło życie wiele milionów ludzi, a kilka kolejnych zostało pozbawionych dachu nad głową. Nie widać końca wrzeniu, dyktaturom, szowinizmowi plemiennemu. Wiele też można dowiedzieć się o niewolnictwie, do końca XVIII wieku akceptowanego jako normalny system pozyskiwania dóbr: „Niewolnictwa bronił Arystoteles, występuje ono jako norma w cywilizacjach opisywanych w Biblii i Koranie. Niewolnictwo dawało zyski i stanowiło jeden z filarów porządku społecznego.”.


Więcej na blogu.

niedziela, 10 lutego 2013

Uczniowie Spartakusa – Halina Rudnicka

Halina Rudnicka
Uczniowie Spartakusa
Siedmioróg, 2009
„Poderwał ich do buntu w Kapui w roku 73 przed Chrystusem tracki gladiator, Spartakus. [...] Przyłączali się do Spartakusa liczni zbiegowie z wiejskich domów rzymskich, niewolnicy traccy, celtyccy i germańscy.
Sukces Spartakusa był na miarę największych wodzów w historii. Armię, jaką zgromadził, oblicza się na siedemdziesiąt albo nawet dziewięćdziesiąt tysięcy ludzi. Po dwóch zwycięskich bitwach z Rzymianami Spartakus pustoszył południową Italię. [...] Chciał się dostać na Sycylię, ale pirackie transporty, na jakie liczył, zawiodły go. W końcu Krassus [...] w roku 71 postanowił mu sprostać.” (Zygmunt Kubiak, Dzieje Greków i Rzymian: Piękno i gorycz Europy, Świat Książki, 2003, s. 354-355)
To właśnie największe powstanie niewolników w Italii jest kanwą powieści Uczniowie Spartakusa. Wydarzenia oglądamy oczami młodego niewolnika Kaliasa, który wraz z matką został porwany z ojczystej Grecji, potem rozdzielony z nią i sprzedany Rzymianinowi. Trzynastoletni Kalias, jak na greckiego młodzieńca przystało, jest chłopcem wykształconym, potrafi czytać, pisać (co mu się przydaje podczas rozłąki z matką, gdy może jej donieść w liście o swoich poczynaniach), deklamować wiersze – wydawałoby się więc, że czeka go los lżejszy niż innych niewolnych.
 
 
Więcej na blogu.

piątek, 8 lutego 2013

Pożoga - Zofia Kossak

Jest pewien zwrot, który jest w stanie wywołać atak paniki nawet u najbardziej zaprawionych w bojach blogerów książkowych. Na jego dźwięk natychmiast gasimy komputery, wyłaczamy telefon i zaczynamy unikać listonosza. 
Polski debiut. Lektura wysokiego ryzyka. Także prawnego, gdyż zdarza się ostatnio, iż skrytykowani debiutanci straszą pozwami.
Pojawiają się głosy, że bezpieczniej stawiać w tej sytuacji na "autorów starej szkoły", zweryfikowanych przez upływ czasu i lata doświadczeń czytelniczych, wlasnych i cudzych. "Pożoga" Zofi Kossak wydawała się tutaj pewniakiem. Niestety - nie wzięłam pod uwagę, że nawet najlepszy pisarz kiedyś debiutuje.
Mistrzyni stylizacji pisze tutaj tak, jak wydawało mi się, że będzie pisać Rodziewiczówna - podniośle i z wykorzystaniem wszelkich możliwych kalek językowych. Sama zaś Rodziewiczówna z tego samego okresu (lata 20-ste: "Niedobitowski z przygranicznego bastionu") to gejzer ironii i sarkazmu. U Kossak-Szczuckiej straszą zaś lniane główki dzieci, westchnienia, achy i ochy. Tyle, jeśli chodzi o czytelnicze stereotypy.
Mimo wszystko warto jednak przebrnąć przez stylistyczne skamieliny, forma formą, ale liczy się przede wszystkim treść, a ta momentami frapuje i skłania do myślenia.
Zofia Kossak była żoną administratora jednego z  wołyńskich majątków należących do Józefa Potockiego - Nowosielicy.
Na Wołyniu spędziła większą część swojego życia (jako dziecko przeniosła się wraz z rodzicami z Lubelszczyzny), tamteż była świadkiem wybuchu rewolucji październikowej i dwóch burzliwych lat, które nastąpiły potem, kiedy to Ukraina wielokrotnie przechodziła z rąk do rąk: bolszewickich, niemieckich, a także ukraińskich spod kilku sztandarów.
Autorka stara się możliwie wiernie oddać przebieg wydarzeń, nie wybiega do przodu, nie umieszcza w tle informacji, którcych wówczas nei miała (na przykład na temat przebiegu frontów).
Jest to zapis końca świata, ale nie taki, jak byśmy się spodziewali. Moja oczekiwania w stosunku do  tej książki zostały ukształtowane przez skojarzenia z Rzezią Wołyńską (1943). Tymczasem Szczucka pisze, że (przynajmniej początkowo), wydarzenia na Wołyniu były przede wszystkim zamachem na własność. Wcale nie miały też charakteru nacjonalistycznego (czyli w tym przypadku antypolskiego, a także, do pewnego stopnia antyżydowskiego). Dość powiedzieć, że słowo "pogrom" początkowo odnosiło się przede wszystkim do rabunkowych napadów na polskie dwory.
Jednak stopniowo sprawy zaczęły się wymykać spod kontroli, stopniowo rozkręcała się spirala przemocy.
Wiele tu także goryczy w stosunku do wojsk Piłsudskiego, którzy nie przyszli w porę z pomocą swoim rodakom.
Czy warto przeczytać tę książkę? Mimo zgryźliwego wstępu uważam, że tak. Polski rynek jest od 20 lat zalewany różnymi sentymentalnymi książczynami, ludzi którzy dawne kresy wschodnie oglądali co najwyżej na jakimś szkoleniu partyjnym. A tu przynajmniej mamy nie jakaś cienką podróbę, a oryginał. 


środa, 6 lutego 2013

Obsługiwałem angielskiego króla. B. Hrabal


Obsługiwałem angielskiego króla Bohumila Hrabala to historia o powolnym, ale skutecznym wspinaniu się po szczeblach kariery, budowania swojego „imperium” zakończonego finansowym upadkiem i dobrowolnym „zesłaniem”, ale jest to także książka o realizowaniu pragnień, zaspokajaniu ambicji,  udowadnianiu sobie i światu, że nawet nic nie znaczący pikolak może osiągnąć finansowy sukces (choć niestety mało uczciwie). Bohater Hrabala jednak przede wszystkim dojrzewa, od chłopca na posyłki zafascynowanego światem pieniądza, poprzez doświadczenie upokorzenia, potem władzy, dochodzi do finału, gdy porzuca znany i dotychczas pożądany świat i zaszywa się w lesie, gdzie skazany na samotność, by przetrwać, musi liczyć wyłącznie na siłę własnych mięśni i odporność psychiczną.

Czytaj dalej: Hominem Quaero